Witajcie Drogie Panie (i Panowie)... :)


Witajcie! :)
Ojj... powitania są równie trudne jak pożegnania :) Bo co by tu napisać aby Was na wstępie nie odstraszyć?
To może się najpierw przedstawię - mam na imię Ewa, jestem świeżo upieczoną mężatką  (mąż Adam :D), mam 27 lat i milion pomysłów na minutę ;)
Sport był obecny w moim życiu w jakimś stopniu zawsze ale ani zawodowo ani regularnie ;) Postanowiłam to zmienić i spiąć poślady no bo przecież nasze ciało to nasza świątynia. Ma nam służyć przez całe życie jak najlepiej więc trzeba o nie dbać.

Jak to się zaczęło?
Sport interesował mnie już od wczesnych lat dzieciństwa. Byłam dość ruchliwym dzieckiem, łaziłam po drzewach, biegałam, robiłam szpagaty - uwielbiałam to. Potem przyszły czasy kiedy osiadłam na laurach... dlaczego? Bo od dzieciaka byłam chodzącym szkielecikiem. Sport kojarzył mi się (mylnie) z chudnięciem! Więc nie uprawiałam żadnego sportu (poza przejażdżkami rekreacyjnymi na rowerze) i jadłam. Duuużo jadłam. A waga jak niska była tak została... Załamanie, zwątpienie. Co tu zrobić? Niefajnie jest być chudzielcem i słyszeć wieczne pytania "Ty coś jesz???", "Masz anoreksję?". Tak Kochane, jeśli miałyście ten sam problem to łączę się z Wami w bólu - też przez to przeszłam ;) Na szczęście z pomocą przychodzi Internet. Pewnego dnia wyszukałam wątek na jakimś forum jak "przytyć". No i zrobiłam wielkie oczy - nie jeść wcale wielkich ilości Mc'a, 5 obiadów i masy batoników... Tylko zacząć odżywiać się regularnie, racjonalnie i ćwiczyć! Wow cóż za odkrycie :) Mądry Polak po szkodzie. No to zaczęłam!

Kiedy 3 lata temu poznałam mojego męża byłam na etapie regularnego truchtania po 5km. Ciepłe, letnie wieczory sprzyjały regularnym treningom, bo jak tu nie wyjść na dwór i odetchnąć świeżym powietrzem? Niestety wypadłam z obiegu kiedy skręciłam przodostopie i śródstopie. Ponownie zacząć biegać było baaardzo ciężko. I wtedy mój Adam (jeszcze wtedy jako chłopak) zaproponował wspólne chodzenie na siłownię :) Pomysł okazał się być genialny bo nic nie motywuje lepiej jak wsparcie drugiej połówki. Z resztą mój Małż się trochę na tym zna, a ja żółtodziób jakbym poszła tam sama na pewno wylądowałabym z jakąś mega kontuzją bo ponadrywałabym sobie wszystko co tylko się da :) Tak więc jak tylko znalazła się motywacja zechciałam mieć mięśnie :D

Umięśnione dziewczyny są "fe"?
Cóż, kwestia gustu. De gustibus non est disputandum. Chudą być jest nietrudno. Ja chuda nie chcę być już nigdy. Ja chcę mieć mięśnie! ;) Wiadomo, że co za dużo to niezdrowo ale każdy ma prawo do swojego zdania i sam wie, co jest dla niego najlepsze. Ktoś chce mieć mięśnie jak Hulk, a ktoś inny delikatnie zarysowaną sylwetkę sportsmenki. Niech każdy patrzy na siebie i wszyscy będą szczęśliwi ;)

Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej i wspólnie ze mną będziecie współtworzyć tego bloga bo Wasze sugestie są dla mnie naprawdę cenne! Nie jestem i nie będę nigdy trenerem personalnym, ten blog ma być jedynie miłą odskocznią od życia codziennego i może dla kogoś wskazówką  jak się odżywiać, jak ćwiczyć i jak znaleźć motywację. Na pewno wrzucę też tutaj swoje ulubione przepisy i liczę, że poznam też jakieś ciekawe dzięki Wam :)

No więc - zaczynamy!
Buziaki
Ewa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2014 Thank God It's Cheat Day! , Blogger